Według zasłyszanej legendy zaraz po studiach zamówił sobie pieczątkę o treści: Stefan Kuryłowicz – architekt wybitny. Już od wielu lat mógł się nią posługiwać. W połowie lat dziewięćdziesiątych był podziwianym autorem obiektów biurowych i przemysłowych, o architekturze, w której była ta, pożądana wówczas, iskra światowości, błysk metalowej okładziny, technologiczna forma bryły, poszukiwana jakość wykonania. Wszystkie te realizacje powstawały jednak w nijakich peryferyjnych lokalizacjach. Celem stało się więc zdobycie centrum Warszawy. W latach 1998-2002 wybudowane zostały według projektów APA Kuryłowicz & Associates cztery śródmiejskie ikoniczne obiekty, budzące w środowisku architektonicznym mieszaninę podziwu i zawiści: Nautilius, Zielna Point, Fokus Filtrowa, Królewska.
Nautilius projektowany był jako siedziba konkretnego klienta, stąd dodatkowa malowniczość kształtowanej formy. Mimo estetycznych różnic wszystkie te budynki cechuje powszechnie akceptowany wówczas optymistyczny duch kapitalistycznej ofensywy. Architekt wykorzystał banalny biurowy program do pokazania niezwykłej ekspresji twórczego indywidualizmu. Wymienione obiekty to wprost fajerwerki architektonicznych ekstrawagancji. Każdy z nich doskonale oddawał przemiany obrazu Warszawy na przełomie stuleci i kreował jej nowy, oczekiwany wizerunek.
W Fokusie, bądź co bądź prywatnym budynku, odbywały się nie tylko sławne korporacyjne bale, ale także uroczysty wieczór wyborczy zwycięskiej partii politycznej. Mniej więcej w tym czasie przeczytałem wywiad z właścicielem największego wówczas na świecie biura architektonicznego – Artem Genslerem. Pamiętam, że byłem oburzony prostą dewizą prowadzącą według niego do sukcesu w tym zawodzie: należy przewyższać oczekiwania klientów. Zaś sam Stefan Kuryłowicz powtarzał studentom trzy przykazania wybitnego architekta, w które wówczas nie bardzo chciałem wierzyć: zdobyć zlecenie, zdobyć zlecenie, zdobyć zlecenie.