Fakt, że Architekturzentrum w Wiedniu poświęca wystawę architektowi z południowo-wschodniej Europy, w dodatku pochodzącemu z nieistniejącego już państwa, dobitnie świadczy o znaczeniu jego dorobku. Twórczość Bogdanovića – urodzonego w 1922 roku w Belgradzie, a od 1993 roku mieszkającego w Wiedniu – jest tak różnorodna, że wystawa pokazuje tylko najważniejsze jej aspekty. Główny punkt to prezentacja 19 monumentalnych pomników, które powstały jako wyraz protestu przeciwko wojnie i zagładzie. Bogdanović realizował je na terenie całej dawnej Jugosławii od lat 50. do 80. Niezależnie od okropności wydarzeń historycznych, do których odnosi się w swoich pracach, język form, jakim się posługuje, ma niemalże liryczny charakter, jest „wybaczający”.
Friedrich Achleitner, wiedeński historyk architektury, uznaje pomniki Bogdanovića za wyjątkowe zjawisko w historii europejskiej sztuki XX wieku, i to nie tylko ze względu na całkowicie odrębną, archaiczną estetykę, ale również z powodu relacji zachodzących pomiędzy nimi a krajobrazem. W wielu przypadkach architekt tak dalece zmienił otoczenie, że można go uznać za prekursora land artu. Równocześnie podejmował próby kształtowania swoich nekropolii wedle zasad urbanistycznych, choć surrealistycznie wyabstrahowanych. Jego znaczenie jako „urbanologa” (sam zwykł się tak określać), jako ezoterycznego myśliciela miejskiego, zostało na wystawie tylko zaznaczone. Podobnie jak zagadnienie obszernego dorobku literackiego tego niekonwencjonalnego wychowawcy wielu pokoleń architektów, dawnego burmistrza Belgradu (1982-1986) i działacza opozycyjnego w czasach reżimu Miloševića. W 1993 roku prześladowany przez władzę musiał uciekać do Wiednia, gdzie powstał zbiór wspomnień zatytułowany Der verdammte Baumeister – Przeklęty budowniczy. Architekturą pomnikową Bogdanović zajął się właściwie przez przypadek. Gdy miał 29 lat, został zaproszony przez gminę żydowską w Belgradzie do udziału w konkursie na projekt miejsca pamięci na tamtejszym sefardyjskim cmentarzu. Z 10 000 Żydów mieszkających przed wojną w Belgradzie Holocaust przeżyło zaledwie 500. Opanowana przez Niemców Serbia była pierwszym krajem, który został „oczyszczony” rasowo. Bogdanović podjął wyzwanie bardziej z braku alternatywy niż z zachwytu nad propozycją. Zapoznanie się z judaistyczną myślą religijną i symboliką miało ogromne znaczenie dla jego dalszej twórczości.
– Nagle otworzył się przede mną nowy świat, świat równoległy, w którym wszystko po tej stronie – w wymiarze religijnym – może oznaczać coś po tamtej stronie – wspomina Bogdanović. – Sakralna symbolika działała na mnie tym mocniej, że byłem ateistą, podobnie jak mój ojciec i dziadek. Do tego czasu nie przeczuwałem, jak wiele znaczących treści może odkryć zaciekawiony człowiek w świecie religijnych wyobrażeń i obrazów.
Bogdanović zaprojektował dla żydowskich ofiar faszyzmu Bramę na końcu drogi: dwa ustawione obok siebie kamienne skrzydła. Oprócz wykorzystania klasycznych żydowskich symboli, jak gwiazda Dawida czy siedmioramienny świecznik, sięgnął do języka archetypów. Brama budzi skojarzenie z prehistorycznymi budowlami świątynnymi, skrzydła mogą symbolizować również ciało mężczyzny i kobiety. Młody architekt wygrał konkurs. Choć przesłanie jego pracy jest wieloznaczne, dla narodu, którego tak wielu przedstawicieli nie mogło przejść całej drogi życiowej, alegoria bramy na końcu była zrozumiała. Dla innych natomiast otwartość symboliki stwarzała możliwość różnorodnej interpretacji. Zabrakło jedynie sierpa i młota. Był to pierwszy pomnik w Jugosławii, który nie powstał w stylu realizmu socjalistycznego, a dla samego Bogdanovića początek jego, trwających do dziś, metafizycznych zmagań z architekturą. Był to też moment, kiedy odkrył, że budowanie miejsc pamięci daje swobodę, jakiej nie ma nigdy przy realizacji budynków. Po zaprojektowaniu cmentarza upamiętniającego tysiące cywilów zastrzelonych w czasie drugiej wojny światowej w Śremskiej Mitrovicy, na terenie Wojewodiny, oraz symbolicznego grobu członków ruchu oporu w macedońskim mieście Prilep, w 1959 roku otrzymał zlecenie od władz Mostaru. Tamtejszy cmentarz partyzantów to największe stworzone przez Bogdanovića miejsce pamięci. Projekt wymagał zniwelowania prawie połowy wzgórza – na sztucznych tarasach powstała ponadwyznaniowa nekropolia o wymiarze antycznego akropolis.
Ku radości architekta mieszkańcy Mos-taru traktowali i nadal traktują ją nie tylko jako miejsce pamięci; bawią się tam dzieci i spotyka młodzież, urządza się pikniki lub po prostu spaceruje. Okazało się również, że jest to doskonała przestrzeń do odczytów, koncertów, a nawet prezentacji fragmentów oper. – Największym komplementem, jaki usłyszałem, była historia pewnej młodej kobiety, która w Wiedniu opowiedziała mi bez skrępowania, że została poczęta przez swoich rodziców na cmentarzu partyzantów w Mostarze – chętnie wspomina Bogdanović. – To było coś bardzo archaicznego, przecież także w starożytnej Grecji wiele dzieci było owocem aktu miłosnego w świątyni.
Zmagania Bogdanovića ze starożytnymi formami były powodowane poszukiwaniem symboliki, która nie przypisuje winy i nie oskarża sprawców, nie idealizuje ofiar, ale i nie dramatyzuje ich męczeństwa. W swoich badaniach dotarł do mitologii prehistorycznych kultur Mezopotamii, Indii i Chin, szukał również natchnienia w świecie bałkańskich wierzeń, pośród demonów, czarownic i wampirów. Inspiracją dla jego projektów są archetypy – wspólne dla wszystkich kultur wyobrażenia mające związek z elementarnymi ludzkimi doświadczeniami. To dlatego dzieła Bogdanovića są tak wieloznaczne, stanowią wyzwanie dla intelektu, ale i poruszają emocje. Od zawsze wywołują też niechęć wszelkich radykałów i rewanżystów. Znaczący jest fakt, że wojna bośniacka rozpoczęła się właśnie na cmentarzu partyzanckim w Mostarze. To tam w marcu 1992 roku chorwaccy ekstremiści zdetonowali pierwszą bombę. Miejsce, w którym spoczywają obok siebie Serbowie i Chorwaci, Bośniacy i Żydzi, miało wkrótce ulec zagładzie, podobnie jak leżące nieopodal Stare Miasto, gdzie przez 500 lat żyli razem przedstawiciele różnych wyznań i narodowości. Choć w mieście nad Neretwą w końcu zapanował spokój i nawet odbudowano stary kamienny most, to nekropolia jest do dziś obiektem nacjonalistycznej agresji, wyrażanej pełnymi nienawiści bazgrołami i śmiało dokonywa-nymi dewastacjami.
Podobny los spotkał najsłynniejszy pomnik autorstwa Bogdanovića, odsłonięty w 1966 roku w Jasenovacu. W latach 1941-1945 w Jasenovacu znajdował się największy spośród 25 obozów koncentracyjnych stworzonych przez faszystowski reżim ustaszów na terenie marionetkowego państwa chorwackiego. Straciło w nim życie 50 000 Serbów, 32 000 Żydów, ponad 10 000 Romów i 8000 przeciwnych władzom Chorwatów. Dopiero pod koniec lat 50. władze Jugosławii zdecydowały się wznieść w Jasenovacu pomnik, przyznając tym samym, że w „bałkańskim Oświęcimiu” nie rządzili obcy agresorzy, tylko jeden z bałkańskich narodów mordował inne. Serbowie mieli wiele pomysłów, jak powinien wyglądać nowy pomnik: od stosów zbudowanych z odlewów czaszek i kości, po fontannę tryskającą krwistoczerwoną substancją. W końcu Tito osobiście przesądził o wyborze projektu Bogdanovića – 24-metrowej poetyckiej rzeźby – kwiatu przepowiedzianej nadziei.
Również to dzieło architekta stało się obiektem nienawiści nacjonalistów i punktem zapalnym narodowościowych konfliktów. Już w trakcie prac budowlanych w połowie lat 60. w Zagrzebiu oficjalnie nawoływano do zburzenia tego serbskiego pomnika na chorwackiej ziemi. Emocje opadły, gdy okazało się, że budowla nie przekazuje żadnych treści rewanżystowskich. Wtedy pojawiły się jednak protesty z Belgradu. Oskarżano Bogdanovića, że próbuje zatuszować zbrodnie Chorwatów. W czasie wojny domowej w latach 90. pomnik – symbol miłości i wybaczenia – został ostrzelany przez serbskie wojska. Po zakończeniu wojny chorwaccy politycy próbowali nadać rzeźbie nową interpretację, uznając ją za panteon wszystkich Chorwatów, którzy zginęli w czasie drugiej wojny światowej. Dopiero po roku 1999, po śmierci nacjonalistycznego prezydenta Franjo Tudjmana, rozpoczęła się rzeczowa debata. Kwiat z betonu został odrestaurowany i w roku 2003, w obecności Bogdana Bogdanovića, ponownie przekazany społeczeństwu. 40 lat od momentu, kiedy powstał, może po raz pierwszy odgrywać rolę pozbawionego ideologii miejsca pamięci, tak jak tego chciał „przeklęty budowniczy”.
Wystawie towarzyszy bogato ilustrowany katalog w języku niemieckim. Życie i twórczość Bogdanovića pokazuje też dwugodzinny film dokumentalny, którego oficjalna prezentacja odbędzie się w Architekturzentrum 27 maja.