Podwarszawska wieś Służew, dziś część Ursynowa, najdalej na południe wysuniętej dzielnicy, została włączona w obręb miasta w 1938 roku. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych na Służewie i Ursynowie powstały osiedla z wielkiej płyty, a w latach dziewięćdziesiątych dawne pola uprawne pokryły się niską zabudową wielorodzinną. Dom dla dwóch rodzin autorstwa Damiana Radwańskiego i Romana Rutkowskiego stanął na działce otoczonej budynkami gospodarczymi i ciasnymi rzędami szeregowców. Architekci zerwali ze stereotypem bliźniaka złożonego z dwóch powtarzalnych, lustrzanych części. W ich projekcie powierzchnie mieszkalne są różne, a bryła ma niesymetryczny układ. Jej kształt – dopasowany do prostokątnej działki – organizuje naprzemienny rytm siedmiu segmentów o różnych długościach i dwóch szerokościach. Aby uniknąć konwencjonalnej formy dwuspadowego dachu, a spełnić wymóg spadków zapisany w warunkach zabudowy, architekci zdecydowali się nakryć oddzielnymi połaciami każdy z segmentów. Pierwotnie cała bezokapowa bryła miała zostać obłożona jednym materiałem – grafitowym Struktonitem. Ostatecznie, ze względów finansowych, włóknocementowe płytki znalazły się na dwóch najbardziej widocznych elewacjach – od zachodu i południa, dzięki czemu budynek zyskał wyrazistość i spójność wizualną na tle sąsiedniej zabudowy. Pozostałe pokryto białym tynkiem.
Od strony południowej dom otwiera się na zachowany drzewostan. Portfenetry umożliwiają mieszkańcom kontakt z otaczającą zielenią, a „powysuwane” segmenty zapewniają prywatność – wyjścia na tarasy znajdują się we wnękach i nie są widoczne ani z podjazdu, ani z tarasu sąsiadów. W północnej części budynku zlokalizowano korytarze, łazienki i składziki obu mieszkań. Tu też, w maksymalnie zbliżonej do granicy działki ścianie – poprzecinanej liniami wąskich, pomocniczych okien i pudłami wentylatorów – znajdują się wejścia.
Zasłoniętego przez zieleń domu prawie nie widać z wąskiej ulicy. Z większej perspektywy, od strony podjazdu na działkę, dobrze widoczna jest tylko elewacja zachodnia z drzwiami garażu.
Rozłożenie funkcji jest ergonomiczne, nie obowiązują tu hierarchiczne podziały i stopniowanie oficjalności pomieszczeń czy przestrzeni działki. Wnętrza zostały zróżnicowane zgodnie z upodobaniami mieszkańców. Układ większego z „domów” zaplanowano wokół dwukondygnacyjnej przestrzeni wspólnej. Kuchnia, aneks wypoczynkowy, sypialnia – wszystkie te pomieszczenia otwierają się na nią przepruciami o różnej wielkości. Drugie mieszkanie podzielone zostało przez użytkowników na tradycyjne pokoje. Bryła budynku wydaje się jednak spójna. Z zewnątrz jedynie detale pozwalają rozpoznać, że ma on dwóch właścicieli. Dwa różne kolory stolarki czy nieco inne wysokości okien to zresztą pomysły inwestorów i wpadki wykonawcze, które nie przeszkadzają autorom.
Projektując domy, Roman Rutkowski nie przejmuje się zanadto dyskusjami na temat kontekstu i stosuje często podobne rozwiązania powtarzane w koncepcjach dotyczących różnych lokalizacji. Elewacje niewielkich domów we Wrocławiu czy Zabrodziu jego autorstwa (oba w realizacji) utrzymane zostaną, podobnie jak te w Warszawie, w ciemnografitowym kolorze, a dachy będą powtarzać rytm rozsuwanych kubików i łamać się na wiele połaci o różnym spadku. Brak bezpośredniego odniesienia do otoczenia to na Służewie dobre rozwiązanie, bo pośród przypadkowej zabudowy najlepiej jest wyrażać się po swojemu, bez oglądania się na innych.