Agnieszka Rasmus-Zgorzelska: Na terenie objętym konkursem na siedzibę warszawskiej orkiestry Sinfonia Varsovia stoi zabytkowy dawny budynek Instytutu Weterynarii oraz flankujące go cztery pawilony. Taki układ musi pozostać, a nowa sala koncertowa ma być umiejscowiona na tyłach głównego budynku. Jaki był Pana stosunek do tych ograniczeń?
Thomas Pucher: Rzadko zdarza się mieć do dyspozycji tak perfekcyjnie zaprojektowaną działkę. To miejsce przywodzi na myśl bajkę o Śpiącej Królewnie, którą ktoś musi obudzić. Wstawimy w nie teraz salę koncertową światowej klasy, która będzie miała wymiar lokalny i międzynarodowy. Będzie większa niż istniejący budynek i dużo ważniejsza. Ale nie wolno tknąć pałacyku, żeby nie zniszczyć charakteru założenia. Wydaje mi się, że jednym z powodów, dla których wygraliśmy konkurs, było to, że zaproponowaliśmy jedną precyzyjną odpowiedź na pytanie, jak rozwiązać ten problem oraz jak zinterpretować istniejący układ w nowym kontekście. Wiele projektów konkursowych, które widziałem, było propozycjami budynków-ikon. Jednak jedynym miejscem, gdzie można je wstawić, jest tył pałacyku, co dawało niezrozumiały efekt ikony na podwórku. Gdy zaś próbowano zintegrować nowy budynek ze starym, ten drugi dominował, był zawsze bardziej widoczny od strony wejścia.
Jakie rozwiązanie projektowe pozwoli zachować właściwe proporcje w nowym założeniu?
- Czuliśmy, że sala koncertowa powinna w jakiś sposób połączyć się z frontem istniejącego budynku i z ulicą Grochowską. Gdyby nie było pałacyku, salę koncertową można by postawić w jego miejscu, przy ulicy Grochowskiej, z niewielkim placem od frontu. Ponad sto lat temu projektant rozwiązał to zadanie właśnie w ten, klasyczny sposób. Zatem, może wykorzystać istniejący budynek jako strefę wejściową do sali koncertowej umiejscowionej bezpośrednio za nim? Stałby się foyer, którym niezauważalnie przechodziłoby się dalej. Ale to niedobre posunięcie, oznaczałoby pozbycie się centralnej części parku. Zadawaliśmy sobie pytanie, co zrobiłby w naszej sytuacji architekt oryginalnego założenia. Czy starałby się stworzyć coś spektakularnego, czy raczej skromnego? Testowaliśmy przynajmniej 10 różnych rozwiązań. W tym propozycję wyglądającą na trochę głupią, żeby postawić salę koncertową z tyłu, dźwignąć ją na wspornikach i otoczyć pierścieniem łączącym budynek z ulicą Grochowską, a w pierścieniu zrobić otwarcie w tym miejscu, gdzie stoi pałacyk. Wtedy sala nie byłaby może ikoną, ale na pewno budynkiem, który da się zapamiętać. Połączonym z głównym wejściem i z zachowanym parkiem. Początkowo chcieliśmy umieścić wszystkie pomocnicze funkcje, jak pokoje do prób, w pierścieniu, ale okazało się, że musiałby on mieć co najmniej 5 metrów grubości. I wtedy pojawiła się idea siedziby orkiestry jako miejsca absolutnej ciszy.


-
Oskar Hansen. Przyczółek Grochowski, to osiedle składające się z jednego, bardzo długiego bloku o długości półtorej kilometra. Wijący się niczym wąż budynek powstał na terenie dawnej podwarszawskiej wsi Gocław według projektu awangardowych architektów - Oskara i Zofii Hansenów więcej
-
ZUO wygląda niepozornie i intrygująco zarazem. Tajemniczy czarny kubik z tkaniny, który warszawiacy mijali w centrum stolicy na ulicy Brackiej, to pierwszy polski mobilny pawilon z modą. Jego niewielkie wnętrze oszałamia iluzją przestronności - ściany i sufit wypełniają bowiem w całości lustra więcej
-
Architekci z młodej śląskiej pracowni nie są zainteresowani cytowaniem tradycji. W swojej pierwszej realizacji rzeczowo analizują potrzeby klientów i otoczenia więcej
-
Idealistyczne kierowanie uwagi ku projektowaniu lepszej przyszłości sprawia, iż Zumtobel Award można uznać jedną z najistotniejszych nagród w dzisiejszym świecie architektury więcej
