W tym roku wybrałam się w podróż do przeszłości, do czasów błogich i spokojnych. Zaskakujące były wnioski jakie nasunęły mi się po odwiedzinach dawnych, bliskich miejsc.
Uświadomiłam sobie jak wiele rzeczy nie jest dzisiaj takimi, jakimi pamiętamy je z dzieciństwa, nawet pory roku są inne.
To nieoczekiwane spostrzeżenie zaprowadziło mnie do okna, przez które z niechęcią patrzyłam na strugi deszczu. Zawinięta w koc zazdrościłam koleżance, która wybrała się na majówkę do Hiszpanii i jeszcze jednej, którą życie zawiodło do bardzo ciepłego kraju.
Zaraz... czy to nie było kiedyś tak, że właśnie w majówkę wychodziło się pierwszy raz w krótkim rękawie? Tata zawsze wyprawiał swoje imieniny na działce i długo w noc siedzieliśmy przy ognisku piekąc kiełbaski.
Tu roześmiałam się cicho wspominając ubiegłoroczny lany poniedziałek, gdy utknęliśmy w metrowej zaspie śniegu... Oj, a ta biedaczka, która pojechała do Madrytu – czy sprawdziła aby, czy nie będzie tam padał śnieg? W zeszłym roku w maju padał...
Ciekawe, jak zapamiętujemy wiele rzeczy z dzieciństwa i jak stają się dla nas wzorcem.. Zima powinna być zimą.Dla osób z mojego rocznika znaczy to że w Boże Narodzenie ma być biało!
Wiosną, w lany poniedziałek musi być już dość ciepło, byśmy nie poprzeziębiali ani siebie ani nikogo, oblewając przechodniów wodą (pamiętam jak strasznie irytowały się ciotki w jasnych, lekkich płaszczach, podczas poobiednich spacerów).
No i w czasie majówki powinno być już całkiem ciepło! Ba, nawet bardzo ciepło. Tymczasem dzisiaj za oknem co prawda dzika i nieposkromiona zieleń, która wdzięczna będzie za deszcz, ale chyba trochę mniej za te 5 stopni ciepła (zimna?) i zapowiadany na poniedziałek przymrozek.
Jakie tu globalne ocieplenie skoro coraz zimniej? Może niepotrzebne larum podnoszą specjaliści grzmiący o efekcie cieplarnianym i o tym jak to ja osobiście dokładam się do globalnej katastrofy bez opamiętania lejąc wodę przy zmywaniu (tak, przyznaję się nie umiem inaczej i wciąż mi z tego powodu wstyd!). Ale za to gaszę światła i wyłączam wszelkie elektryczne urządzenia nie tylko z oszczędności, ale także z troski o to żebyśmy jednak nie obudzili się pewnego dnia nad oceanem nie ruszając się z Warszawy...
Serio, to nie są czcze groźby, nie bez powodu wielkie koncerny coraz więcej pieniędzy inwestują w zrównoważony rozwój i w ratowanie środowiska naturalnego. Nie chcę, żeby to zabrzmiało jakoś pretensjonalnie albo pompatycznie, ale przecież trzeba być człowiekiem świadomym!
Pewnie wielu się zdziwi ale to, że w maju w Hiszpanii padał śnieg (w Hiszpanii, gdzie zazwyczaj nawet zimą to się nie zdarza!) to jest właśnie efekt globalnego ocieplenia. Brzmi absurdalnie?
Zaczęłam się zastanawiać, co to konkretnie znaczy ocieplenie? Co się dzieje kiedy w atmosferze jest więcej ciepła, czyli więcej energii?
Dodatkowa energia sprawia, że klimat zmienia się dynamicznie i staje się nieprzewidywalny. Cieplejsze powietrze powoduje większe parowanie wody, co z kolei zwiększa wilgotność – mamy więc więcej opadów wszelkiego rodzaju, także śniegu.
Ale nie tylko. Topnieje lód na Oceanie Arktycznym, odsłaniając duże powierzchnie wody, która – będąc cieplejsza niż powietrze nad nią – ogrzewa je i unosi. W ten sposób wpływa na zmiany w układzie wiatrów w tym regionie, przesuwając ich kierunki i zasięg. Bez zagłębiania się w szczegóły – takie zakłócenia mają wpływ na intensywne wiatry w wyższych partiach atmosfery, przenoszące zimne powietrze z Arktyki i Syberii do Europy Zachodniej. Blokują one napływ ciepłego powietrza z południa powodując opady na styku dwóch mas powietrza.
Globalne ocieplenie jest faktem i nie ma sensu się z tym spierać, czy szukać argumentów przeciwko temu twierdzeniu. To wyraźny proces, który trwa od stu lat. Najbardziej widocznym efektem jest kurczenie się lodowców na świecie, rezerwuaru 70 proc. słodkiej wody, który powolutku się zmniejsza. IPCC, czyli Międzyrządowy Zespół do spraw Zmian Klimatu w raporcie opublikowanym w 2013 roku alarmuje, że do końca XXI wieku średnia temperatura na Ziemi może wzrosnąć nawet o 6-8 stopni Celsjusza. Przyczyną tego stanu rzeczy przede wszystkim działalność, a może raczej niefrasobliwość człowieka. Co to oznacza w praktyce? W naszej strefie klimatycznej wzrost temperatury nawet o 3 stopnie może spowodować niedobory wody. Szczególnie w Polsce jest to niepokojące, my niestety zupełnie nie dbamy o jej retencję. Mamy tyle wody, ile jest w Egipcie i mniej niż Hiszpania, która jest uważana w Europie za kraj praktycznie pozbawiony wody – stwierdził w marcu wiceminister środowiska Stanisław Gawłowski, mówiąc o zasobach wody pitnej w Polsce. Na mnie to robi wrażenie.
Na klimat i jego zmiany składa się wiele czynników, od naturalnych po te spowodowane działalnością człowieka. Mówiąc „naturalne”, mam na myśli zmiany aktywności Słońca czy wulkanów, ale przecież czynnikiem naturalnym jest także efekt cieplarniany. Mało tego, jest on niezbędny do naszej egzystencji. Gdyby go nie było, średnia temperatura na Ziemi utrzymywałaby się na poziomie minus kilkunastu stopni. Także dwutlenek węgla – bardzo dzisiaj zniesławiany – jest przecież potrzebny do życia. To wszystko jednak nie znaczy, że wolno nie przejmować się wpływem człowieka na klimat. Możemy się do zmian klimatu przystosowywać, przewidywać je i zapobiegać ich negatywnym skutkom w mikro- i makroskali. Czasem wystarczy zdrowy rozsądek. Możemy, we własnym interesie nie budować domów na terenach zalewowych, pamiętać o tym by woda miała którędy spłynąć. Możemy wreszcie sami zacząć z niej trochę oszczędniej korzystać. Nie marnować energii, nie marnować jedzenia, ograniczyć swoje konsumpcyjne zapędy. Tak szczerze – ile razy zastanawiamy się nad tym czy rzeczywiście potrzebujemy tych wszystkich rzeczy którymi się otaczamy? Na pewno w takiej ilości? A co dzieje się z tym co wyrzucamy?
Wielkie koncerny, w dużej mierze odpowiedzialne za emisję gazów cieplarnianych w nadmiarze podejmują rozmaite działania, które – jeśli nie mogą zapobiec – to przynajmniej pozwalają zminimalizować szkodliwe efekty. To prawda, że firmy działają pod presją – zaostrzanych norm, zmieniającego się prawa, ale też troski o swój wizerunek. Na politykę firmy moźna wpłynąć, głosując portfelem...
Powstają inteligentne, energooszczędne domy, w których kwestia oszczędności energii jest w zmyślny sposób rozwiązana. Dzięki temu można ograniczyć do minimum jej zużycie. To sam w sobie ciekawy temat, w jaki sposób człowiek pozwala technice i technologii myśleć za siebie i na ile jest mu ona pomocna, a na ile (i jak szybko) będzie trzeba się jej całkowicie podporządkować.
Rośnie świadomość nie tylko pojedynczych osób, ale i instytucji i firm. Ekologia jest dzisiaj modna i - cokolwiek by nie sądzić o przejściowości mody – moim zdaniem robi ono dobrą robotę dla naszego klimatu. Z przyjemnością obserwuję powstawanie kolejnych siłowni na powietrzu które zmuszają do podjęcia jakiegokolwiek wysiłku (ucieszyła mnie zwłaszcza ta koło mojego domu!). Ku mojej radości to działa! Jak już się człowiek raz ruszy, to i na rower potem łatwiej wsiąść, i bardziej naturalne wydaje się podróżowanie w ten sposób. Nagle okazuje się, że nie wypada nie umieć jeździć na rowerze. Brak własnego roweru nie jest już przeszkodą. W wielu miastach rower można sobie na dowolnym rogu pożyczyć i na innym go oddać. Już nawet nie trzeba się martwić o to gdzie przypiąć i jak zabezpieczyć własny jednoślad.
To cieszy.
Może trochę mniej cieszy przejazd ulicami miasta Masy Krytycznej, kiedy nie wiadomo, jak długo jeszcze nie będą jeździć autobusy. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego organizatorzy tej skądinąd ważnej i potrzebnej inicjatywy, nie myślą o tych, których ich akcja dotknie najbardziej (niestety nie pozytywnie). To z pewnością kwestia komunikacji – i także z pewnością ciekawa kwestia do poruszenia innym razem.
Cieszą także pojawiające się coraz gęściej ścieżki rowerowe, wygodne, szerokie, dobrze oznaczone. Cieszy kultura korzystających z tych ścieżek i ich tolerancja dla tych, którzy dopiero zaczynają. Cieszy fakt, że na tych ścieżkach spotykam coraz więcej dzieci na rowerach, jadących w kaskach i zgodnie z zasadami ruchu.
Mamy wpływ na to, jak szybko będzie się klimat zmieniał.
Bo przecież efekty zmian klimatu są widoczne i nie ma sensu udawać, że jest inaczej. Nie trzeba może śniegu w maju w Hiszpanii, czy drastycznego przykładu „uchodźców klimatycznych” z wyspy Tegua, żeby w tę deszczową i chłodną majówkę pomyśleć o tym jaki ja, tu i teraz, mam wpływ na to, czy moje dziecko będzie miało lato w lecie i zimę w zimie. Zanim będę musiała przyzwyczaić się do tego, że Boże Narodzenie nie będzie już białe, a w majówkę będę szczelnie opatulać się w jesienny płaszcz. Są tacy – nie byle kto, bo m. in. Rajendra Pachauri, największy orędownik globalnego ocieplenia, przewodniczący IPCC – którzy uważają, że zjawisko to zatrzymało się 17 lat temu i pozostaje w uśpieniu, mimo że – według pisma „Science” tak ciepło jak obecnie nie było od 11 tysięcy lat. Pachauri twierdzi, że to uśpienie może potrwać nawet kolejne 40 lat, potem znów temperatura zacznie rosnąć. Ktokolwiek ma rację, czekanie z założonymi rękami nie ma sensu. Na czynniki naturalne nikt z nas nie ma wpływu, ale na to co sami robimy – owszem.
W ubiegłym roku nałożono na nas obowiązeksegregowania śmieci – mogło się to wydawać dziwne, że najpierw rozdzielamy śmieci pieczołowicie na ileś tam kategorii, a potem wszystkie lądują razem w brzuchu śmieciarki, ale znów nie wolno oceniać po pozorach. To nasze segregowanie bardzo ułatwia i przyspiesza pracę na wysypisku. Ludzie i maszyny tam pracujące mogą uporać się z ładunkiem każdego przyjeżdżającego samochodu o wiele sprawniej, kiedy nie muszą przebierać w naszych odpadkach zmieszanych dowolnie. Segregowanie śmieci jest korzystne dla gospodarki – to brzmi może trochę abstrakcyjnie, choć prawdziwe. Dla mnie świadomość, że tuż za miastem nie wyrośnie gigantyczna góra śmieci (bo stare wysypisko jest już przepełnione) to chyba mocniejszy, bo bliższy życiu argument. Ekologia wchodzi zresztą w zwykłe życie coraz częściej.
Projektowanie z myślą o zrównoważonym rozwoju to już właściwie standard we współczesnym wzornictwie. W wielu miastach gołym okiem zobaczyć można, jak modny jest też recykling. Wnętrza popularnych barów w Warszawie czy Poznaniu wypełniają odnowione meble, stoliki z palet i nie tylko. Z wielu, bardzo wielu nieorganicznych śmieci powstają coraz częściej dzieła sztuki użytkowej. Przetworzyć można wszystko, dać nowe życie niemal każdemu przedmiotowi. Stary bęben od pralki z powodzeniem może być stolikiem kawowym, z kabli można zrobić awangardową biżuterię. Trash design, upcycling design, recycling design to nowe dziedziny projektowania użytkowego, które cieszą się coraz większym powodzeniem w Europie i Stanach Zjednoczonych, a powoli stają się popularne także w Polsce.
Popatrzyłam na mój stary, wysłużony telefon i uśmiechnęłam się. Może dzięki temu, że go nie wyrzuciłam zamieniając na nowy, z większą ilością funkcji, śnieg w maju nie stanie się tak prędko normą? Czego sobie i Wam życzę.