Neogotycka bryła James Spicer Memorial Church Hall School w londyńskim Chingford wygląda tak poważnie, jak sugeruje to nazwa. Wzniesiony za panowania królowej Wiktorii gmach nawiązuje formą do średniowiecznych kościołów. Kamień węgielny pod budowę położony został w 1890 roku. Prawdopodobnie nikt z gości obecnych na ceremonii nie uwierzyłby, że wiek później kościół zmieni się w luksusowe mieszkanie brazylijskiej projektantki wnętrz.
W XX wieku świątynia coraz bardziej pustoszała. Jeszcze w latach 90. działała w nim szkółka niedzielna, jednak użytkowników ubywało, aż wreszcie władze uznały budynek za niepotrzebny. Kościół w 2004 wystawiono na sprzedaż. Kupcem został przedsiębiorca budowlany, który zdecydował się na przekształcenie kościoła w rezydencję. Prawdziwe zmiany wprowadziła jednak dopiero kolejna właścicielka. Gianna Camolotti urodziła się w Brazylii, wychowała we Włoszech, obecnie projektuje wnętrza w Europie i Ameryce. Swój dom i pracownię postanowiła założyć w Londynie, a stary kościół w północno-wschodniej części miasta wydał jej się do tego najlepszy.
Architektura wnętrz
Projektantka najwyraźniej lubi duże, otwarte przestrzenie. Dawna nawa ma rozmiary wystarczające dla pomieszczenia całej parafii. Obecnie mieści część roboczą, jadalnię, mały i większy salon oraz kuchnię. Sypialnię ulokowano za przeszkloną ścianą na antresoli – chórze. Główne pomieszczenie ma 18 metrów długości i 9 wysokości. Ściany pomalowane zostały na biało, by jeszcze bardziej powiększyć optycznie przestrzeń. Z jasnym tłem kontrastują stare belki podtrzymujące dach.
W tak wielkiej sali standardowe meble wydają się nieproporcjonalnie małe. Projektantka zdecydowała się więc na wyposażenie przeskalowane, wykonane specjalnie na jej potrzeby i według własnych projektów. Miejsce w centrum zajęła potężna dwustronna kanapa z rzędem poduch. Ma pięć metrów długości, w najszerszym miejscu mierzy trzy metry, bez kłopotu może na niej usiąść kilkanaście osób. Duże są lampy, stół, telewizor, właściwie wszystko, co można było powiększyć bez szkody dla ergonomii. W takiej przestrzeni nawet fortepian wygląda jak bibelot. Zresztą, właściwie nim jest. Zamiast zwykłego instrumentu, Gianna Camolotti wstawiła do swojego salonu współczesną wersję pianoli, czyli samogrającego fortepianu.
Instrument wybrany został także ze względu na kolorystykę. Po modernizacji we wnętrzu dominują biel i czerń, przełamane nielicznymi kolorowymi dodatkami.
Budynek mieści biuro i część mieszkalną. Projektantka przebudowała także sąsiadujący z dawnym kościołem ogród, nadając mu nieco śródziemnomorski charakter przez wprowadzenie południowych roślin, takich jak drzewka oliwne.
Modernizacja zdobyła jedną z nagród w poprzedniej edycji konkursu A’Design Competition. Więcej o nowej edycji >>
